Miałem pojeździć z Nevermindem po WPKiW ale rodzice szli w zaparte i podawali bezsensowne argumenty. Na szczęście wynegocjowałem godzinkę niestety za mało aby pojeździć po Katowicach. To chyba moja pierwsza jazda w taką beznadziejną pogodę, ślisko, mokro i zimno. Jednym słowem NIEPRZYJEMNIE. Po wyjechaniu z osiedla mój zapał się znacznie zmniejszył i spróbowałem terenu a tam jeszcze gorzej... Natchniony ostatnią jazdą po Rogoźniku, tam się też wybrałem. I zacząłem się bawić w drift... co skończyło się dość bolesnym upadkiem. Połączenie głupoty, lodu i SPD. Potem przez Strzyżowice do domciu. To błoto pośniegowe zdecydowanie mogło by nie istnieć, doprowadziło mnie do białej gorączki. Już wole jechać podczas ulewy niż męczyć się z tym dziadostwem...
Co do nowego sezonu to jeszcze nie wiem co i jak, ale ma być lepiej niż w poprzednim :P
Miałem jechać na GMK ale miałem wizytę u dentysty. Takie śmiganie bo w domu nudy. 10 km sam a potem jeszcze z koleżankami :P Nie wiem czemu ale cały czas luzuje mi się jarzemko od sztycy już dokręcam na chama i nadal puszcza :/