Z Porkim i Kleszczem do Świerklańca. Droga przez las bardzo przyjemna i niezłym tempem. Potem kółeczko z innymi bikerami którzy jak ich wyprzedziłem dali spokój ciekawe czemu? Droga powrotna miała być podobna, lecz niestety Kleszczu złapał gumę i 40 min marszu do pobliskiej wsi, bo nie wzięliśmy pompki. Tam pożyczyliśmy taki sprzęt i szybka naprawa. Potem już do domciu. W drodze powrotnej zatrzymał nas pewien biker, któremu strzelił łańcuch, pozdrowienia dla niego. Znów szybka naprawa, wymiana kilku słów i fotka. Pożegnaliśmy się i już szybko do domku. Bardzo przygodowa wycieczka :P Jeszcze ok 2km z testu slicków w piątkowy wieczór.
Na początku rekreacyjnie na Świerklaniec, Tarnowskie Góry i zbiornik Chechło-Nakło gdzie zagapiłem się na amortyzator i zaliczyłem glebę bo nie zauważyłem szlabanu :P no cóż bywa. Potem już ostro w terenie w stronę Ożarowic i Przeczyc. Potem syuper podjazdy a zjazdy jeszcze lepsze. Jazda od Ożarowic można potraktować jako trening do maratonu w Chorzowie. Nawet nie wiedziałem że w okolicy mam tak trudne kamieniste podjazdy. Będę tą trasą jeżdził częsciej. Jeszcze kamionka i tam też ostre zjazdy i podjazdy. Do domu przyjechałem wykończony ale szczęśliwy xD Do tego momentu miałem 82km z tego ok 60km w terenie z średnią 21km/h. Potem na rower wyciągi mnie kolega i koleżanka. Pojeżdziliśmy po Wojkowicach i do domu. W ostateczności zrobiłem 95km ale byłem taki zmęczony, że dałem sobie spokój z dokręcaniem do 100km
Wyruszyłem z myślą poznania nowych ścieżek leśnych w stronę Świerklańca. Niestety nie znalazłem tego co chciałem ale znalazłem się w Ożarowicach, czyli tam gdzie robią najlepsze parówki xD. Następnie do Mierzęcic również lasami tam uzupełniłem zapasy wody i powspominałem stare dobre czasy gdy za małego łebka robiłem pierwsze trasy rowerowe. Niestety trochę się tam zmieniło. Chciałem zobaczyć "małpi gaj" na, którym ćwiczyli żołnierze, a dzieciaki potem miały niezły plac zabaw. Niestety "małpi gaj" przestał istnieć.W przedszkolu do którego chodziłem zrobili hotel. Potem takim ostrym XC po lesie do Niwiska, nieźle się przy tym zmachałem, a rower nieźle dostał po dupsku. Wykończony tymi terenowymi trasami postanowiłem zjechać na asfalt. W tedy zaczęło się ostre kręcenie do Strzyżowic, gdzie tępo starałem się utrzymywać ok 29-34 km\h śr z 17km/h wzrosła na ok 23,5km/h. Chwilę przerwy zrobiłem w Przeczycach bo kończył mi się cukier i burczało mi w brzuchu. Kupiłem takie jakieś mało świeże bułki słodkie, zjadłem i pojechałem dalej. Potem nic ciekawego się nie działo. W Strzyżowicach spotkałem kolegę, a raczej dwóch. Ciągnąłem ich na kole spory kawałek, ale zachciało im się mnie wyprzedać. Ja nie chcąc być gorszy śmignąłem za nimi tyle że już nie było z górki a pod i przez jakieś 400m utrzymywałem tępo powyżej 40km/h:P niestety znów szybko skończył się cukier i następne 20km jakie przejechałem z jednym kolega bo drugi odpadł, nie były za wesołe bo było dużo podjazdów na które wdrapywałem się dość wolno. Malinowice, Strzyżowice i do domu. Rany jak się rozpisałem chyba najdłuższy mój wpis na BS :D
Teraz fotki:
Rogoźnik...
Na cholerę wycieli tyle drzew!!! :/
W lasku i tak ma być...
Tu bawiłem się w piaskownicy ;] Stare dobre czasy...
Plaża na Przeczycach...
Tama...
Tu też tama tyle że bez rowerowego akcentu :p
W czwartek szykuje się kolejna setka z ekipą, czyli znów pełno przygód i niespodzianek. Zapraszam w piątek bo w czwartek nie będę w stanie nic pisać:P
Forma idzie do góry xD . Miałem jutro jechać do Wadowic z ekipa ale stwierdziłem, że nie dam rady przejechać 160km. Dzisiejsza wycieczka miała charakter treningowy, jechałem na większej kadencji i na podjazdach starałem się nie zwalniać. Trasa przebiegła przez Dobieszowice- Świerklaniec gdzie zerwałem łańcuch- Ożarowice- Pyrzowice Lotnisko- Mierzęcice- Przeczyce gdzie wciąłem hamburgera- Jakieś pola gdzie wiało jakby tornado było- Psary- Strzyżowice- Wojkowice.
Nareszcie wiosna. Dzisiejsza wycieczka była najdłuższa w tym roku. Trasa przebiegła przez Dąbie na zalew Przeczycki, następnie w okolicach Preczowa wjechałem w las gdzie się zgubiłem :P Potem na Pogorie i przez Czeladź do domku xD
Kilka fotek:
Gdzieś...
To też gdzieś...
Kokpit...
Jakaś rzeka...
Moja Kelly...
Tu zemną...
Gniazdo już jest, jeszcze tylko boćki...
Pogoria...
Pogoria...
Nie wiem czemu ale to foto strasznie mi się podoba :p
To był ciężki dzień. 11.00 wyjechałem do Czeladzi po kumpla z Sosnowca. Z powrotem do Wojkowic, gdzie czekaliśmy kilka minut na Autsajdera, Neverminda, ToRa i Łukasza. Wyruszyliśmy z pod mojego bloku kierując się na dorotkę, ale nie asfaltem, to by było za łatwe... Wymyśliłem trasę terenową dość urozmaiconą w błotko, wspinanie się po górach i budowanie mostów. Gdy byliśmy już na kamionce w Grodźcu kilku z nas wybrało się do Biedronki po prowiant. Z pod Biedrony na dorotkę gdzie odbywały się zawody w DH. Niestety spotkało nas także błoto tym bardziej w większych ilościach, koła poprostu przestały się kręcić. Pomogliśmy też bikerowi na lvl A4, który zerwał łańcuch XTR. Potem na Pogorie gdzie jednemu z nas TOI-TOI uratował tyłek xD. Na Pogori nic nie było, więc długo nie siedzieliśmy i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Ja w Będzinie odbiłem na Strzyżowice a reszta ekipy pojechała prosto na Będzin.