Wyruszyłem z domu o 8:10. Pod SCC spotkałem się z Markiem i Kacprem, następnie pojechaliśmy przez Katowice do Damiana. Potem przez dolinę 3 stawów pod obi gdzie czekał na nas Tomek. Droga do Oświęcimia była spokojna tylko ja trochę marudziłem,że nie wytrzymam dystansu, o dziwo trzymałem się bdb. W Oświęcimiu pomogła nam trochę informacja turystyczna gdzie dostaliśmy mapę i pojechaliśmy w stronę Wadowic. Droga do Wadowic obfitowała w niemiłe niespodzianki Marek zaliczył glebę i zdarł kolano, Damian zerwał gwinty w jarzemku od sztycy, a Kacper dowiedział się, że jego przedni hamulec trzyma się na kilku pojedynczych linkach. Zbudowane siodło "de lux" z butelki, gazety, drutu i siana nie zdało sprawdzianu, na szczęście marek załatwił śrubki i nakrętki. Po tym incydencie dojechaliśmy do Wadowic, po drodze piękny widok gór szczyty a na nich śnieg, oraz podjazdy dające nieźle po dupsku i po nogach. Drogi to tam maja gorsze niż w średniowieczu dziura na dziurze, dziurą pogania, każdy wjazd taka dziurę bolał coraz bardziej. W samych Wadowicach zjedliśmy po kremówce papieskiej zrobiliśmy kilka fotek i wyruszyliśmy w drogę powrotną przez Zator. Droga powrotna nie była już tak obfitująca w niespodzianki typu "psuje mi się rower", ale za to Kacper skarżył się na kolana, Damian na siodło a ja i Marek na obcierające nas gacie. Gdy dojechaliśmy do Oświęcimia zjedliśmy coś ciepłego i dalej w drogę niestety już było ciemno i zimno. Do Katowic dojechaliśmy przez Tychy. W samych Katowicach pierwszy odłączył się Tomek, pod rondem Damian, a ja Marek i Kacper pojechaliśmy pod SCC, gdzie się rozstaliśmy i pojechaliśmy każdy w swoją stronę. W domku byłem o 22:50 gdzie czekała mnie kolacyjka, kąpiel i rozebrane łóżeczko.
Kilka fotek:
Pod OBI...
Jedziemy :D
Oświęcim...
Krew... ała
Cud, że się nie urwało...
Tu się zaczęło...
Super lekkie siodło "lux".
Tu już z wersją "de lux".
Całkiem ekologiczne siodło...
W Wadowicach wcinamy mulące kremówki...
To też w Wadowicach...
Przed domem Karola Wojtyły...
Droga powrotna...
Coś ciepłego. W końcu!!!
Ciemno jak nie wiem co. Przed albo za Tychami.
Hasło dnia: "Pamiętaj, że mogłeś jechać na sianie" Postanowienia: Kupić lub zrobić mocne światło.
Po kolegę do Czeladzi, potem do Strzyżowic. Ze Strzyżowic odprowadziłem Czeladzi. Tempo spacerowe. Jutro będzie mega dystans. Nie wiem czemu ale moje XT coś szaleje i po wyregulowaniu przeskakuje co jakiś czas.
Forma idzie do góry xD . Miałem jutro jechać do Wadowic z ekipa ale stwierdziłem, że nie dam rady przejechać 160km. Dzisiejsza wycieczka miała charakter treningowy, jechałem na większej kadencji i na podjazdach starałem się nie zwalniać. Trasa przebiegła przez Dobieszowice- Świerklaniec gdzie zerwałem łańcuch- Ożarowice- Pyrzowice Lotnisko- Mierzęcice- Przeczyce gdzie wciąłem hamburgera- Jakieś pola gdzie wiało jakby tornado było- Psary- Strzyżowice- Wojkowice.
Do kolegi przyszykować jego rower do sezonu. Podczas mini przeglądu stwierdziłem, że Brunox Deo to jest genialna rzecz i muszę sobie takie coś zakupić.
Kilka fotek:
Reguluje hamulec...
Mój...
Brunoxuje...
Kellyski...
' Po Brunoxsie...
XCR'ek po Brunoxsie działa genialnie, po prostu muszę go mieć :p
Nareszcie wiosna. Dzisiejsza wycieczka była najdłuższa w tym roku. Trasa przebiegła przez Dąbie na zalew Przeczycki, następnie w okolicach Preczowa wjechałem w las gdzie się zgubiłem :P Potem na Pogorie i przez Czeladź do domku xD
Kilka fotek:
Gdzieś...
To też gdzieś...
Kokpit...
Jakaś rzeka...
Moja Kelly...
Tu zemną...
Gniazdo już jest, jeszcze tylko boćki...
Pogoria...
Pogoria...
Nie wiem czemu ale to foto strasznie mi się podoba :p
Bla, bla, bla. Po przeglądzie musiałem sprawdzić czy wszystko gra. W końcu wyszło, że hamulce ocierają, nie ma to jak samemu się sprawdzi i wyregulować rower. Przegląd gwarancyjny więc musiałem jechać bo mi karty gwarancyjnej nie podbili.
Dzisiejsza wycieczka nie powala dystansem ale foty zrobiłem xD
To był ciężki dzień. 11.00 wyjechałem do Czeladzi po kumpla z Sosnowca. Z powrotem do Wojkowic, gdzie czekaliśmy kilka minut na Autsajdera, Neverminda, ToRa i Łukasza. Wyruszyliśmy z pod mojego bloku kierując się na dorotkę, ale nie asfaltem, to by było za łatwe... Wymyśliłem trasę terenową dość urozmaiconą w błotko, wspinanie się po górach i budowanie mostów. Gdy byliśmy już na kamionce w Grodźcu kilku z nas wybrało się do Biedronki po prowiant. Z pod Biedrony na dorotkę gdzie odbywały się zawody w DH. Niestety spotkało nas także błoto tym bardziej w większych ilościach, koła poprostu przestały się kręcić. Pomogliśmy też bikerowi na lvl A4, który zerwał łańcuch XTR. Potem na Pogorie gdzie jednemu z nas TOI-TOI uratował tyłek xD. Na Pogori nic nie było, więc długo nie siedzieliśmy i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Ja w Będzinie odbiłem na Strzyżowice a reszta ekipy pojechała prosto na Będzin.
Dziś o niebo lepsza pogoda niż wczoraj. Pojechałem sobie na Rogoźnik, aby pojeździć po tamtejszych lasach żeby sprawdzić amortyzator. Działa ale nie pracuje pełnym skokiem, pewnie temperatura za niska. W lesie nawet nie było tak mokro jak myślałem.
Teraz kilka zdjęć:
Gdzieś w lesie.
Gdzieś w Rogoźniku.
Rogoźnik I
Rower xD
XCR'ek
XT'ek
Kokpit.
Torebka z Lidla xD
aaa... Zapomniał bym, wszystkiego najlepszego dla wszystkich kobiet tego świata xD
Do Katowic do Marka z którym pojechaliśmy pośmigać po WPKiW, przynajmniej próbowaliśmy. Droga do Katowic dość dobra dopiero w Siemianowicach zrobiło się mokro a potem było jeszcze gorzej. W parku tragedia topiący się śnieg uniemożliwiał jazdę. Po całym tym kręceniu się po parku Nevermind zaprosił mnie na herbatkę. Z Katowic już prosto do domu. Rower brudny był jak nie wiem co zaraz po przyjeździe do domu zabrałem się za czyszczenie siebie a potem napędu i reszty roweru. Teraz coś o działaniu "Rumaka": XCR znów się mało co ruszał, klocki raczej będzie trzeba zmienić bo te fabryczne na mokrą trasę to się nie nadają, okulary mi parowały...:/